Fabryka powietrza

Maciej Kałuża - projektant HVAC

Dlaczego wybrał Pan zawód projektanta?
Maciej Kałuża: Trochę przez przypadek. W szkole podstawowej marzyłem, żeby zostać lekarzem, ale już w szkole średniej wiedziałem, że bardziej od biologii lubię przedmioty ścisłe np. fizykę. Stąd wzięło się zainteresowanie kierunkami technicznymi. Po maturze naturalnym wyborem była politechnika. Dlaczego znalazłem się akurat na wydziale kształcącym projektantów wentylacji – kilku znajomych tam się wybierało, więc postanowiłem do nich dołączyć. Po ukończeniu studiów, jak prawie każdy absolwent, do końca nie wiedziałem co chcę robić w życiu zawodowym. Był rok 1992, nikt jeszcze nie słyszał o Internecie, a jednak udało mi się znaleźć pracodawcę w Holandii. Rozpocząłem pracę w firmie wykonawczej.
Otrzymałem stanowisko w biurze, które obsługiwało budowy, przygotowując oferty, rysunki wykonawcze itp. Tak naprawdę dopiero tam zacząłem poznawać tajniki zawodu. W tamtych czasach Polska i kraje Zachodniej Europy to były dwa rożne światy. Technologie powszechnie stosowane w Holandii, do nas dopiero zaczynały docierać i były traktowane jak nowości. Po powrocie do Polski pracowałem w firmach handlowych na stanowisku doradcy handlowego, ale wtedy już wiedziałem, że najbardziej podoba mi się projektowanie. Moim zdaniem na początku zawodowej drogi warto popróbować wszystkiego, żeby być pewnym co chce się w życiu robić.

Jakie cechy, Pana zdaniem, powinien mieć projektant, żeby osiągnąć sukces w swoim zawodzie?
MK: W zasadzie wystarczy jedna cecha – projektant musi umieć myśleć. Wiedza zdobyta w czasie studiów jest ważna, bo dobrze byłoby, aby ktoś podejmujący pierwszą pracę miał pewne podstawy. Całej reszty będzie musiał jednak nauczyć się sam. Młody projektant, oprócz umiejętności myślenia, musi mieć też chęć uczenia się. Ważna jest również cierpliwość, ponieważ nie od razu zostaje się projektantem. Najpierw trzeba żmudnie zdobywać doświadczenie. Gdy się je już zdobędzie, trzeba umieć podejmować decyzje na kolejnych etapach pracy. Każdy projekt ewoluuje – na początku z reguły wydaje się prosty, jak zaczyna się nad nim pracować pojawiają się problemy, które trzeba rozwiązywać. Tę fazę nazywam fazą komplikacji. W końcu udaje się znaleźć satysfakcjonujące rozwiązania, które trzeba doprecyzować.

MK: Co Pan najbardziej lubi w zawodzie projektanta, a może jest również coś co Pana w nim drażni?
MK: Jako projektant pracuję już dość długo i jak każdy przechodzę pewne etapy zawodowe. To najlepszy moment mojej pracy, gdy po rozmowie z inwestorem i architektem i ustaleniu ich oczekiwań, można na pustą kartkę lub ekran komputera przelać swoją koncepcję rozwiązania. Później, jak wszystkie elementy są poustawiane, zaczyna się żmudna praca rzemieślnicza – wykonywanie rysunków, wymiarowanie, skoordynowanie poszczególnych elementów projektu. To lubię mniej, chociaż robiłem to wiele lat. Teraz wspiera mnie w tym bardzo sprawny zespół asystentów. To w dużej mierze dzięki ich pracy projekty nabierają ostatecznego kształtu i wartości. Projekt zawsze jest wynikiem pracy całego zespołu. Na pewno jednak ten pracochłonny etap trzeba przejść osobiście, jeśli chce się być naprawdę dobrym projektantem. Dzięki temu, gdy tworzy się koncepcję rozwiązań, ma się świadomość wszystkich ograniczeń i wzajemnych zależności np. między instalacjami i konstrukcją budynku.

Budynek, za który otrzymał Pan nagrodę PASCAL ma bardzo dobrą efektywność energetyczną. Jakie główne rozwiązania zastosowane w tym obiekcie wpłynęły na tak dobry wynik?
MK: Nigdy nie jest tak, że jakieś pojedyncze rozwiązanie decyduje o tym czy budynek jest energooszczędny, czy nie. Na energooszczędność ma wpływ kilka branż zarówno instalacyjna, jak i architektoniczna czy elektryczna. W naszej na pewno duże znaczenie ma szerokie stosowanie free-coolingu, małe prędkości przepływu powietrza w przewodach wentylacyjnych generujące małe opory. Ważny jest dobór central i ograniczenie współczynnika SFP (Specific Fan Power). Projekt budynku Green Day był wykonywany na zlecenie firmy Skanska. Ten inwestor bardzo zwraca uwagę właśnie na wartość SFP, ale również na współczynniki sprawności odzysku ciepła. To właśnie suma drobnych elementów takich jak prędkość przepływu powietrza w każdym przewodzie wentylacyjnym, maksymalna liczba kolan w maszynowni, maksymalna prędkość przepływu wody przez wymienniki w centralach, dobór chillera o niskim współczynniku ESEER, odpowiedni wybór sposobu odzysku ciepła itp. daje końcowy efekt energooszczędności budynku. Pracując z tak wymagającym inwestorem jak Skanska, można się dużo nauczyć. Przy projekcie budynku Green Day zwracaliśmy szczególną uwagę na to, aby z maksymalnie dużej ilości powietrza wywiewanego odzyskiwać ciepło.

Czy Pana zdaniem jest możliwe zastosowanie energooszczędnych rozwiązań realizujących idee zrównoważonego budownictwa przy jednoczesnym utrzymaniu kosztów na racjonalnym poziomie?
MK: Racjonalna cena to taka, która zapewnia inwestorowi sprzedaż z zyskiem. Budynki energooszczędne często uzyskują certyfikaty potwierdzające ich wysoki standard – w przypadku biurowca Green Day był to LEED. To przyciąga wielu klientów. Czy takie budynki są inwestycyjnie droższe? Na pewno tak. Jednak przeprowadza się optymalizację kosztów. Można walczyć o ich obniżenie, ale z zachowaniem standardów. Cena powinna zostać utrzymana na akceptowalnym przez inwestora poziomie. Daje się zauważyć tendencję do budowania z zachowaniem wyższego standardu. Moim zdaniem innej drogi nie ma. Wystarczy spojrzeć na regulacje prawne. Wskaźniki EP określone w Warunkach Technicznych w kolejnych latach będą coraz ostrzejsze. Dotyczy to nie tylko biurowców, lecz także budynków mieszkalnych. Dla wielorodzinnych budynków mieszkalnych do końca roku obowiązuje wartość EPH+W 105 kWh/m2 rok, a od 1 stycznia 2017 będzie już 85 kWh/m2 rok. To duża różnica.

Czy chętnie stosuje Pan w swoich projektach free-cooling?
MK: Jak tylko mogę, to stosuję. W biurowcach wykorzystuje się na ogół free-cooling oparty na dry-coolerach, czy systemach wbudowanych w agregat chłodniczy, chociaż są też inne systemy. Czy to daje dobre efekty? Dużo zależy od instalacji odbiorczej Jeżeli instalacja odbiorcza (np. fancoile) ma stosunkowo wysokie parametry np. 8/14°C lub 9/15°C, to free-cooling wodny ma sens. Jeżeli to są belki indukcyjne czy stropy chłodzące, to ma to jeszcze większy sens, ponieważ to są urządzenia zasilane wodą o parametrach 14/16°C. W takim wypadku potencjał chłodzący powietrza zewnętrznego jest znacznie wyższy i free-cooling się wcześniej włączy. W wypadku obiektów takich jak centra handlowe, sale fitness, restauracje z zapleczem gastronomicznym warto stosować free-cooling powietrzny, czyli bezpośrednie chłodzenie powietrzem zewnętrznym. Sprawdza się to bardzo dobrze zwłaszcza w centrach handlowych, w których są duże sklepy generujące duże ilości ciepła przez cały rok. Osobną grupą są obiekty przemysłowych, w których free-cooling stosuje się prawie zawsze, oczywiście w zależności od technologii danego zakładu.

Czy Pana zdaniem projektanci systemów wentylacji zawsze pamiętają o zapewnieniu wykonawcom dogodnych warunków realizacji?
MK: Jak już wspomniałem na początku drogi zawodowej pracowałem w firmie wykonawczej w Holandii i tam mnie nauczono jak ważne jest zachowanie odpowiednich odległości serwisowych. Do dziś o tym pamiętam i tak wykonuję projekty, aby zarówno wykonawcy, jak i serwisanci nie mieli kłopotów np. z dojściem do centrali wentylacyjnej czy wymianą elementów rożnych urządzeń. Bardzo istotną rzeczą jest też zachowanie w projektach odpowiednich odległości instalacji do elementów budowlanych, aby możliwy był ich prawidłowy montaż. Najważniejsza jest jednak dobra organizacja budowy. Zdarza się, że instalacje są układane w innej kolejności niż założona. W takich sytuacjach niewiele da się zrobić. Wtedy wysiłek projektanta idzie na marne. Zasada jest prosta – trzeba projektować instalacje wykonalne.

Jaki projekt z wykonanych do tej pory uważa Pan za najtrudniejszy i dlaczego?
MK: Był to niewielki budynek w centrum Warszawy. Trudność polegała na tym, że inwestor przewidział na inwestycję ograniczony budżet, ale oczekiwał, aby instalacje były na najwyższym poziomie technicznym – prawdziwa kwadratura koła. Dodatkowo brakowało miejsca zarówno na dachu, jak i w szachtach. Projekt ciągnął się trzy lata, a jednak udało się osiągnąć satysfakcjonujący dla inwestora efekt końcowy. Budżet co prawda został przekroczony, ale zleceniodawca po wielu dyskusjach w końcu to zaakceptował. W zasadzie to nigdy nie uczestniczyłem w łatwych projektach. Zawsze pojawia się problem braku miejsca lub funduszy. Marzeniem wielu architektów jest brak widocznych elementów instalacyjnych, przy jednoczesnym zapewnieniu wysokich parametrów klimatu wewnętrznego. Często największa trudność polega właśnie na przekonaniu architekta do tego, że instalacja może być widoczna.

Co było najciekawszym wyzwaniem projektowym w Pana karierze?
MK: Najciekawszym projektem, który niestety nie został zrealizowany, było studio telewizyjne. Inwestor miał ambicję zbudowania w Polsce najwyższego w Europie, a może i na świecie, studia telewizyjnego o powierzchni 2000 m2. Wysokość horyzontu, czyli obszaru, który kamera może objąć bez widocznego oświetlenia i instalacji, miał wynosić 18 m (zazwyczaj jest to znacznie mniej). Obciążenie cieplne od oświetlenia wynosiło kilka MW. Jedynym sensownym, ze względu na rozdział powietrza wentylacyjnego, rozwiązaniem był nawiew od dołu, ale inwestor nie chciał się na to zgodzić, bo utrudniałoby to dowolną aranżację wnętrza. W poszukiwaniu rozwiązania, jeździłem za granicę, oglądać podobne studia. W jednym z nich zobaczyłem nawiewniki wyporowe, które nawiewały powietrze z góry. Zaproponowałem takie rozwiązanie, którego działanie trzeba było sprawdzić.
Zbudowano z pleksi model studia w skali 1:6 z zasymulowanymi elementami instalacji i mierzono wszystkie parametry. Wyniki pokazały, że system działa. Ponadto większość pomieszczeń takich jak reżyserki, postprodukcji itp. wymagały chłodzenia powietrzem, ponieważ ze względów bezpieczeństwa technologii Inwersor nie dopuszczał w nich instalacji z wodą. Była to prawdziwa fabryka powietrza!!! Szkoda, że projekt studia nie został zrealizowany.

Jaki jest Pana projekt marzeń, który chciałby Pan jeszcze wykonać?
MK: Wymarzony projekt to taki, w którym miałbym nieograniczony budżet i nieograniczone miejsce na instalacje. A tak na poważnie fajnie byłoby zaprojektować wentylację w wymagającym obiekcie, takim jak duży teatr czy filharmonia. Takiego wyzwania chętnie bym się podjął.