Fascynuje mnie praca z ludźmi

Dlaczego wybrał Pan studia techniczne i zdecydował być projektantem instalacji wentylacji i klimatyzacji?
Wydaje mi się, że gdy jest się młodym człowiekiem, to wybór studiów nie jest w pełni świadomą decyzją. Jeśli chodzi o mnie – powiedzmy to uczciwie – była to kwestia przypadku. Od początku wiedziałem, że będzie to uczelnia techniczna, ale nie mogłem się zdecydować na kierunek. Poszedłem na dni otwarte i najpierw ciekawa wydawała mi się tematyka związaną z wodą. Interesowały mnie tamy, zapory… Ale gdy już doszło do momentu, że trzeba było podjąć decyzję o wyborze specjalizacji, zdecydowałem się na kierunek związany z wentylacją i klimatyzacją.

Jak Pan wspomina ten okres?
Moim zdaniem okres studiów dla każdego młodego człowieka, niezależnie od uczelni i wybranego kierunku, jest interesujący i jednocześnie bardzo intensywny. Dużo się dzieje w tym czasie. Można się wtedy dowiedzieć wielu rzeczy, poszerzyć horyzonty, spotkać niesamowite osoby, zarówno wśród rówieśników, jak również prowadzących zajęcia. Miałem szczęście, że trafiłem na mądrych ludzi, z dużym doświadczeniem, od których wiele się nauczyłem. Mam tu na myśli m.in. profesora Jerzego Makowieckiego, który był promotorem mojej pracy dyplomowej.

Jak wyglądały Pana początki w zawodzie?
Zacząłem pracę jeszcze w czasie studiów, w dziś już nieistniejącym przedsiębiorstwie, firmie z kapitałem amerykańskim. Jej główny dział zajmował się projektowaniem zakładów przemysłowych. Człowiek, zaczynając pierwszą pracę, zderza się z rzeczywistością. I nagle okazuje się, że praktyka zawodowa wygląda inaczej niż teoria, której uczono na studiach.

Co okazało się dla Pana w tym okresie najtrudniejsze?
To nie chodzi o to, że było trudne. Praca w biurze projektowym była po prostu czymś nowym, innym od tego, co znałem do tej pory. W takich sytuacjach człowiek sobie uświadamia, że uczył się mnóstwa rzeczy, których w praktyce nigdy nie wykorzysta i które nie są mu potrzebne. Okazuje się, że liczą się zupełnie inne umiejętności.

Jakie?
Dla mnie najważniejsza jest organizacja czasu pracy oraz weryfikacja tego, co się robi. Ważne jest, aby uczestniczyć w projekcie od samego początku oraz żeby rozumieć jego wszystkie uwarunkowania. To bardzo pomaga w wyborze rożnych rozwiązań projektowych.

Czy ma Pan radę dla innych, jak organizować sobie czas pracy?
Myślę, że to jest bardzo indywidualna sprawa i zależy od konkretnej osoby. Byłoby trudno uogólniać i pouczać innych. Każdy musi opracować własne metody i znaleźć taką, która mu najbardziej pasuje. W mojej pracy w ciągu dnia dużo się dzieje – w zawodzie inżyniera tak jest prawie zawsze. Dlatego w moim przypadku najlepiej sprawdza się robienie list i ustalanie priorytetów.

Który z wykonanych do tej pory budynków jest dla Pana najważniejszy?
Zastanawiałem się nad tym i nie wiem, czy umiałbym wskazać jeden najważniejszy. Każdy budynek jest inny, ważny i wymagający indywidualnego podejścia. Na ogół w pracy nad dużym projektem spotyka się wielu ciekawych ludzi, buduje się niezawodną ekipę. Nad niektórymi projektami pracuje się nawet kilka lat, nawiązuje się wówczas ważne relacje, często przeradzające się w przyjaźń. Każdy projekt ma swoją specyfikę. Nawet jeśli są to dwa podobne typy obiektów, np. biurowce, to rozwiązania nigdy nie są identyczne.
W każdym budynku co innego sprawia trudność, trzeba się zmierzyć z innymi problemami do rozwiązania, sprostać bardzo rożnym wymaganiom stawianym przez inwestorów. Do moich najważniejszych projektów zaliczyłbym zakłady Gillette w Łodzi. Była to duża fabryka i uczestnictwo w projekcie instalacyjnym dało mi ogromną satysfakcję. Kolejny ważny obiekt to centrum handlowe Renoma we Wrocławiu. Z ostatnich projektów realizowanych w Buro Happold mógłbym wyróżnić projekt biurowca Q22 w Warszawie.
Dużym wyzwaniem są również zadania wykonywane dla firmy Skanska. Współpracujemy z inżynierami rożnych branż – zaczynając od architektów, kończąc na wykonawcach. Każda z tych grup jest inna, w każdej trzeba umieć nawiązywać kontakt i relacje, by potem przez rok, dwa moc wspólnie rozwiązywać problemy pojawiające się w trakcie realizacji.

Jakie najciekawsze rozwiązania zostały zastosowane w nagrodzonym budynku Spark C oraz w innych projektowanych przez Pana w ostatnim czasie, np. w Q22?
Zarówno budynek Spark jak i Q22 są budynkami biurowymi, ale zastosowane w nich rozwiązania są diametralnie rożne. Jest to głownie spowodowane odmiennym podejściem inwestorów do zagadnienia instalacji. W budynku Spark ciekawym rozwiązaniem jest układ odzysku energii z systemów wentylacyjnych. Bardzo ważne było, by wszystkie możliwe systemy wentylacyjne były ze sobą spięte układem odzysku energii, dzięki czemu zarówno z układów wyciągowych z toalet czy parkingu odzyskiwana jest energia. W budynku Q22 nietypowym rozwiązaniem jest system pomp ciepła zasilanych z głównej pętli wody technologicznej. Układ ten poza jednostkami w przestrzeni biurowej obsługuje również serwerownie, pompy ciepła produkujące ciepłą wodę użytkową oraz pompy ciepła produkujące chłód i ogrzewanie dla układów wentylacyjnych. Takie rozwiązanie daje możliwość transportu energii pomiędzy poszczególnymi odbiornikami pracującymi w trybie ogrzewania i chłodzenia. Pozwoliło to na znaczne zmniejszenie mocy zainstalowanej źródła ciepła do budynku.

Obecnie dużą wagę przywiązujemy do efektywności zużycia energii. W budynku Spark, w holu głównym umieszczono ekrany, które monitorują te dane. Jaki ma to wpływ na pracę inżyniera projektującego wentylację i klimatyzację? Jakich rozwiązań to na nim wymusza?
Wydaje mi się, że dla każdej osoby, która ma wpływ na kształtowanie naszego otoczenia, a tym samym jakości środowiska dbanie o optymalizację zużycia energii powinno być priorytetem. Ekran, potwierdzający efekty naszej pracy, jest dodatkowym elementem, ale nie powinien być jedynym motywatorem do poszukiwania rozwiązań efektywnych energetycznie.

Co według Pana jest najtrudniejsze w tym zawodzie?
Na pewno trudne jest śledzenie zmian w prawie, ze względu na często zmieniające się przepisy, które bywają nie do końca precyzyjne. Wymagają one interpretacji, która czasami może stwarzać problemy. To bywa frustrujące. Bez względu na umiejętności projektanta, możliwe są rożne, czasami sprzeczne interpretacje, więc zawsze znajdzie się ktoś, kto może próbować podważyć wybory innych. Właściwa interpretacja prawa wymaga doświadczenia i zawsze trzeba się liczyć z pewnym ryzykiem. Nigdy nie ma się stuprocentowej pewności, czy danego przepisu nie da się inaczej zinterpretować.

Ma Pan projekt marzeń?
Nie wiem… Gdy zaczynałem studia, a później pod koniec lat 90. pierwszą pracę, niewiele było w Polsce projektów publicznych. Czytając prasę zachodnią, można było znaleźć artykuły o projektach budynków wysokościowych czy salach koncertowych. Na naszym rynku takich się jeszcze wtedy nie budowało. Praca przy projektach dotyczących sal koncertowych, muzeów, czyli budynków wyjątkowych, była rzadkością, a jednocześnie moim marzeniem zawodowym. Nie sądziłem, że tak szybko się ono spełni. Dziś mogę z satysfakcją stwierdzić, że miałem okazję pracować przy tego typu projektach.

Lubi Pan swoją pracę?
Lubię. Gdybym nie lubił, pewnie robiłbym coś innego. Przez tyle lat codziennie spędzać wiele godzin, robiąc rzeczy, których się nie lubi – to byłaby tortura.

W jaki sposób poszerza Pan swoją wiedzę inżynierską?
Mam to szczęście, że pracuję w firmie, która ma dużo oddziałów rozrzuconych po całym świecie. To daje olbrzymie możliwości wymiany doświadczeń. Często spotykamy się w międzynarodowych zespołach, przy pracy nad dużymi projektami lub podczas sympozjów.

Co Pan ostatnio robił ciekawego zawodowo?
Pracujemy teraz nad wieloma projektami międzynarodowymi. Każdy ma swoją specyfikę, i tak jak wspomniałem wcześniej, w każdym obowiązują inne wymagania projektowe, do każdego przypadku trzeba podejść indywidualnie. Teraz projektujemy w Chinach. Tamte standardy odbiegają od naszych. Jest dużo rzeczy zaskakujących, takich których w Europie żaden projektant by nie zaprojektował. Każdy kraj ma swoje przepisy i własne standardy techniczne.

Czy jest kraj, w którym pracowało się Panu najlepiej?
Myślę, że kluczowa jest znajomość przepisów, interpretacji i odstępstw. Dlatego czuję się najlepiej, wykonując projekty, które są realizowane na rynku polskim. Tu mam największe doświadczenie. W przestrzeni niemieckiej, angielskiej, czy w miejscach bardziej egzotycznych, takich jak Azja, praca nad projektem jest dużo trudniejsza. Stąpa się po kruchym lodzie. A to znaczy, że łatwo popełnić błąd i to tylko dlatego, że lokalna interpretacja przepisów jest inna niż u nas.

To musi być bardzo trudne.
Zgadzam się z tym. Właśnie w takich momentach widać zalety tego, że nasze biuro jest międzynarodowe. Zawsze można się kogoś poradzić. Przykładowo, robiąc projekt w Chinach, możemy liczyć na nasz oddział w Hong-Kongu – dopytać, jak funkcjonuje tamten rynek. Gdy się pracuje w małej lokalnej firmie, nie ma się takiego wsparcia.

Co poradziłby Pan młodym początkującym projektantom? Jest coś o czym powinni wiedzieć?
Wydaje mi się, że każdy z inżynierów przede wszystkim powinien pasjonować się tym, co robi. Nasz zawód może być ciekawy, a rozwój nowych technologii daje ogromne możliwości. Każdy inżynier może znaleźć dla siebie nisze, w których będzie się mógł rozwijać oraz spełniać zawodowo.

Chciałam zapytać, jakie ma Pan zdanie na temat Nagrody PASCAL?
To ważna nagroda. Po pierwsze dlatego, że pozwala pokazać zespół projektowy, czyli konkretne osoby, które odpowiadają za dany projekt. Po drugie, daje nam możliwość zaprezentowania tego, co się zrobiło. A to jest istotne. Otrzymanie nagrody jest wyróżnieniem, tym większym, im większa jest konkurencja. Co roku stajemy w szranki z firmami, które prezentują skomplikowane i ambitne projekty. I to jest dodatkowa frajda. Należy jednak pamiętać, że nie projektuje się po to, aby otrzymać nagrodę. Moim zdaniem zdobywanie laurów nie powinno być głównym celem.

Co w takim razie powinno być?
Projektowanie samo w sobie. To moja pasja: współpraca z fantastycznymi ludźmi, wykonywanie tego, co się lubi i na czym – mam przynajmniej taką nadzieję – już się trochę znam. Ważne jest to, że opracowane projekty zamieniają się w rzeczywiste instalacje. Coś, co zrodziło się w głowie nabiera realnych kształtów. Największą satysfakcję ma się wtedy, gdy się widzi, że dany obiekt działa dobrze, a ludzie, którzy w nim przebywają czują się po prostu komfortowo. Dla mnie jest to najważniejsze.